lunedì 3 febbraio 2014

TELEDEMOKRACJA - rozmowa z Massimo D'Alemą

Massimo D'Alema
- Jednym z zarzutów politycznych, jakie się Panu stawia jest to, że będąc premierem nie zrobił Pan nic w kierunku uregulowania konfliktu interesów we Włoszech, dzięki czemu Berlusconi ma dziś taką władzę?

- W żadnym z krajów liberalnych nie istnieje specyficzna norma, regulująca konflikt interesów. Istnieje natomiast niepisane prawo, świadczące o poziomie cywilizacji i kultury demokratycznej, według którego ludzie biznesu decydujący się włączyć w życie polityczne i aspirować do zajmowania najwyższych stanowisk państwowych, dobrowolnie pozbywają się swoich majątków - sprzedając je lub stosując blind trust. Niestety we Włoszech doszło do paradoksalnej koncentracji władzy w ręku jednego człowieka - premier Berlusconi może faworyzować interesy biznesmena Berlusconiego, będącego najbogatszym człowiekiem w kraju, a biznesmen Berlusconi jest właścicielem trzech prywatnych kanałów telewizyjnych i jako premier decyduje o trzech kanałach telewizji publicznej, praktycznie kontrolując całą informację.
Ja wątpiłem i wątpię, że tę paradoksalną sytuację rozwiąże ustawa. Moim zdaniem trwanie niektórych przedstawicieli włoskiej lewicy przy konflikcie interesów było i jest formą masochizmu politycznego. Należy kategorycznie wskazać na fakt, że taka koncentracja władzy w ręku jednego człowieka jest niewyobrażalna w kraju, który uważa się za nowoczesną demokrację parlamentarną. Mieliśmy już jedną ustawę antitrust, przeforsowanie kolejnej nie zmieniłoby nic - Berlusconi ma dużą i bogatą rodzinę, której jest gotów scedować cały swój majątek jeżeli taka potrzeba zaistnieje. Nie można też szukać paragrafu na premiera, który wygrał wybory powszechne i głosowało na niego 18 milionów Włochów. Lewica oddała Berlusconiemu przysługę, robiąc z niego prześladowanego politycznie.
Problemem Włoch nie jest Berlusconi - Włochy mają problem kulturowy. W tym kraju, jak dotąd brak kultury politycznej, która charakteryzuje, (a przynajmniej ostatnio charakteryzowała), liberal-demokratyczne kraje europejskie. Berlusconi rządzi mając szeroki konsens w świecie polityki i z przyzwoleniem większości narodu. Nie należy zapominać, że zrobił majątek dzięki protekcji politycznej, że rząd Craxiego emanował dekrety na jego korzyść i że opozycja doprowadziła do referendum dotyczącego reklamy, i przegrała to referendum. Włosi kochają telewizję, a Berlusconi im ją dał. Kiedy klasa polityczna, która protegowała interesy Berlusconiego-biznesmena została zniszczona przez skandale korupcyjne powstała pustka polityczna. Berlusconi-polityk wypełnił ją świadomie.

- Premier Silvio Berlusconi dokonał niedawno zmian we włoskiej telewizji publicznej obsadzając najważniejsze stanowiska z klucza partyjnego. Podczas wizyty w Bułgarii oświadczył, że tacy dziennikarze jak Enzo Biagi i Michele Santoro nie będą już w niej pracować, gdyż posługują się nią w sposób kryminalny. We Włoszech ten kto zwycięża w wyborach traktuje telewizję publiczną jak własność?

- Do tej pory dla przeciętnego obywatela konflikt interesów Berlusconiego był abstrakcją i polityczną propagandą lewicy. Teraz jest faktem konkretnym i odczuwalnym, tak przynajmniej mówią sondaże. Wydaje mi się niemożliwe, że RAI (telewizja publiczna) zwolni Enza Biagi - nestora dziennikarstwa włoskiego, którego programy cieszą się największą oglądalnością. Fakt, że premier pozwala sobie publicznie i na arenie międzynarodowej mówić, że nie podobają mu się jacyś dziennikarze świadczy o braku kultury politycznej. Sugerowanie zwolnienia ich z pracy to już zamach na wolność słowa. Myślę jednak, że Berlusconi tym razem strzelił sobie autogola.

- Co ma zamiar robić opozycja?

- Opozycja robi swoje. Włochy są krajem, w którym od 10 lat trwa walka polityczna przepełniona goryczą. Po pięciu latach sprawowania władzy i po przegranych wyborach lewica wpadła w chwilowy letarg i otrząsa się z niego. Na szczęście Berlusconi rządzi dopiero 10 miesięcy, a nie 10 lat. W tym okresie odbyły się już liczne manifestacje, łącznie z największym protestem świata pracy w historii Włoch (23 marca 2002 r, przeciwko zmianom w statucie pracy i przeciwko terroryzmowi protestowały blisko 3 miliony osób - przyp. red.) i odbył się strajk generalny (16 marca 2002 r., do którego przystapoło 95% pracowników - przyp.red.).
Oczywiście gdyby doszło do depuracji telewizji publicznej z osób uważanych za przeciwników politycznych - wtedy będziemy musieli posunąć się do gestów ekstremalnych, w tym również do odmowy płacenia za telewizję. Niech Berlusconi utrzymuje kolejne trzy kanały z własnej kieszeni, przestrzegając pułapów reklamowych. Bojkot RAI jest jednak przysługą, jaką znowu robi się Berlusconiemu - osłabia się jego konkuręcję. Niestety, we Włoszech telewizja to centralna kwestia polityki wewnętrznej.

- Wcześniej nie dało się zrobić nic, aby rozbić monopol telewizyjny jedynego właściciela prywatnego?

- Można było sprywatyzować dwa kanały telewizji państwowej i zostawić tylko jeden bez reklamy. Kiedy jednak rządziła lewica nie było to w jej interesie, gdyż trzy kanały publiczne stanowiły przeciwwagę dla trzech prywatnych, należących do przeciwnika politycznego. Teraz RAI sprywatyzuje Berlusconi. Poza nim inni biznesmeni włoscy nie są zainteresowani inwestowaniem w media telewizyjne, gdyż nie chcą konkurować z monopolistą. Z dwojga złego - Włosi preferują aby telewizja pozostała w rodzimych rękach niż przeszła w zagraniczne.

- Enzo Biagi w jednym ze swoich artykułów w La Repubblica dekretował we Włoszech dyktaturę telewizyjną. Michele Santoro odśpiewał publicznie pieśń partyzantów. Szef Prokuratury Saverio Borelli też zaprosił do oporu... Są wyrażane opinie, że restauruje się reżim neofaszystowski... Czy demokracja we Włoszech jest naprawdę w niebezpieczeństwie?

- Nie podzielam zbytniego podniecenia pewnej części lewicy, w ten sposób podburza się tylko społeczeństwo i prowadzi do konfliktu. Jeżeli mówię, że w kraju panuje dyktatura i faszyzm - muszę wziąć odpowiedzialność za moje słowa i w konsekwencji zejść do podziemia by rozpocząć walkę zbrojną. Takich słów jak dyktatura i faszyzm może używać tylko poeta - nie polityk. Myślę, że Włochy są od tego dalekie i nikt sobie tego tutaj nie życzy.
Oczywiście, że w moim kraju panuje aktualnie sytuacja nienormalna w porównaniu z innymi nowoczesnymi demokracjami Zachodnimi, i że rząd ma cechy antydemokratyczne i autorytarne. W dalszym ciągu jednak jest to kraj demokratyczny, gdzie batalie toczy się w Parlamancie - głosując. Berlusconiego można jedynie pokonać w wyborach, mobilizując większość społeczeństwa po naszej stronie. Nie można się łudzić, że jego rząd upadnie po kilku miesiącach, gdyż tym razem prawicowa koalicja scementowała się. To nie kolos na glinianych nogach, z którym mieliśmy do czynienia w 1994 r., kiedy Berlusconi pierwszy raz sięgnął po władzę. W najbliższym czasie odbędą się we Włoszech wybory administracyjne, w których będzie głosować 9 milionów obywateli. Będzie to ważna próba.
Niektórzy lewicowi intelektualiści - moim zdaniem - oddają krajowi złą przysługę. Nawoływanie by opozycja prowadziła w Parlamencie politykę obstrukcjonizmu świadczy o braku wyczucia fizjologicznego rytmu demokracji i nierozumienia jej zasad. Ja też mam za sobą walkę polityczną, barykady i starcia uliczne z policją. Doświadczenie z 1968 r., nauczyło mnie szacunku dla demokracji i Parlamentu. Nie chcę, aby lewica włoska wróciła znowu do ekstremizmu. Będzie to większe zło i umocni jedynie władzę prawicy oraz pozwoli jej rządzić twardą ręką.
Jak już powiedziałem - wygrywa się w wyborach, zdobywając większość. Lewica musi przekonać tę część wyborców środka, którzy opowiedzieli się za Berlusconim i tych wyborców, którzy głosowali na niego, i dziś są rozczarowani polityką rządu. Poparcie dla Berlusconiego maleje - problem polega jednak na tym, że nie rośnie poparcie dla lewicy. W 1996 r. wygraliśmy wybory, gdyż zdołaliśmy stworzyć szeroką koalicję, która nie miała zabarwień ekstremistycznych lecz jasne cele. Dziś włoska opozycja zamiast myśleć o prawdziwych reformach - kłóci się kto ma być liderem i kto zostanie premierem za 4 lata.

- Również rząd Silvia Berlusconiego radykalizuje się ostatnio, co zresztą odpowiada dość niepokojącej tendencji europejskiej - gdzie w wielu krajach zaczyna dochodzić do głosu prawica ekstremistyczna.

- Jest prawdą, że oś tego rządu przesuwa się mocno na prawo. Berlusconi stara się zadowolić Bossiego, gdyż to najsłabsze ogniwo jego koalicji. W ten sposób Liga Północna ma większy ciężar polityczny niż chcieli tego wyborcy. Ten fakt radykalizacji to szansa dla lewicy na odzyskanie elektoratu umiarkowanego.
Dziś widać wyraźnie, że Berlusconi nie jest politykiem umiarkowanym za jakiego chce uchodzić. Z Bossim łączy go pępowina - minister skarbu Tremonti. Jednak wielu członkom partii Forza Italia podoba się ksenofobiczna pozycja Bossiego w stosunku do emigracji. Wywołuje to widoczne cierpienie wśród demokratów chrześcijańskich, mających w swojej tradycji dialog a nie konflikt społeczny.
Inna rzecz - to fakt, iż w ostatnich latach Włosi stali się bardziej prawicowi. Ten fenomen narasta w wielu krajach. Socjaldemokracja zachodnio-europejska powinna wyciągnąć z tego wnioski.
Siła Berlusconiego jest w tym, że to jego rząd chce przeprowadzić reformy. Nie ważne czy są dobre, czy złe - są to reformy. Lewica i związki zawodowe opierają się ale nie proponują własnych, alternatywnych rozwiązań - występują więc jako opozycja konserwatywna a nie postępowa. Premier Berlusconi rządzi dziś nie dlatego, że lewica nie była zdeterminowana w rozwiązaniu konfliktu interesów, ale dlatego że nie miała odwagi przeprowadzić reform, których wymaga nasz kraj. Berlusconi chce zrobić to za wszelką cenę. Występuje w roli innowatora. Wie, że obywatele od stagnacji wolą zmiany. We Włoszech lewica musi stać się bardziej postępowa niż prawica.

- Premier Berlusconi pełni również funkcję ministra spraw zagranicznych. Jest promotorem rozszerzenia Unii Europejskiej o Rosję. Zdaje się, że ma dziś lepsze stosunki z byłym ZSRR, niż Pan w czasach przynależności do Partii Komunistycznej. Rosja w NATO i w UE - czy były komunista może to sobie wyobrazić?

- Ja zawsze uważałem, że dla bezpieczeństwa i stabilności Europy - Rosja musi się znaleźć w jej sferze wpływów i współpracować z nią. Myślę jednak, że są to „napoleońskie” plany Berlusconiego, który nie mogąc znaleźć sobie miejsca wśród poważnych przywódców nowoczesnych demokracji europejskich, szuka poklasku wśród sobie podobnych. Gafa jaką popełnił w Bułgarii, odgrażając się, że zwolni niektórych dziennikarzy - nie przeszłaby we Francji, Niemczech, Belgii czy innych krajach UE. Nie wiem - może w Bułgarii premier zwalnia dziennikarzy z pracy i dokonuje czystek politycznych, więc Berlusconi poczuł się swobodnie...

© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, 2002

Nessun commento:

Posta un commento

Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.